Dobre lat temu wpadła mi do ręki książka Katarzyny Enerlich ; Prowincja pełna marzeń ; potem albo wcześniej ; Prowincja pełna gwiazd ; ; Kwiat Diabelskiej Góry ; czy choćby tę którą przerabiam teraz ; Kiedyś przy Błękitnym Księżycu ; i jest tak jakbym czytała powieści Jolanty Kwiatkowskiej, Tersy Rudzkiej czy Kalicińskiej nie urągając Kalickiej czy Szwai, Grochola? owszem...
Były święta, zając, jajka, święconki, stół uginający sie, był, obżarstwo plus wzdęcia z wszelkimi bąkami, jak najbardziej poszedł w ruch rapacholin z espumisanem zagryzany nospą - my Polacy lubimy jadło co po brodzie skapuje cienka stróżką który na myśl mi nasuwa kolejny tatuaż pod tytułem lubię chleb ze smalcem :) A potem lany poniedziałek bo jak to w życiu bywa...
Jak tradycja głosi - święcimy pokarmy, lecimy do kościoła by uczynić gest w postaci kropidła i wody świeconej, koszyczki wypchane jajeczkami ( a zapach ten i kiełbas niesie się ponad sklepienie ), pokarmami których ma być siedem a co z drugiego koszyczka a to wystaje jakaś głowa robokopa, klocek lego, lalki barbie która startuje na świętą? ale poświęcone było? było, my...
Każdy z nas wie co znaczy segregacja śmieci, więc segregujemy - bo tak łatwiej, szybciej, ale nie o tym, dodatkowo segregujemy odpadki od warzyw, owoców, pakujemy w osobną torbę a to wędruje na działkę do naturalnego przerobienia. Któregoś dnia mama zabrawszy odpadki na rowerze pojechała do sklepu, pozostawiła w koszyku takowe odpadki i poszła na zakupy a to się babinka...
Nie mam czasu, brak jego sprawia że ostatnio żyję na szybkich obrotach, praca, dom, gary, odkurzacz, dzieci...te ostatnie powodują że padam wieczorem bez żadnego mrugnięcia okiem...święta za pasem, jakby mało było pracy w pracy to jeszcze poza nią, okna same się wiadomo nie umyją, firanki co prawda zawisły świeżo wyprane, kibelek zabłysł blaskiem , kuchnia...niby pozostawiona...
Odkąd mamy świniaki to wiadomo, dzieci je kochają, wypuszczają, matka chodzi i w takim przypadku zbiera bobki które się reaktywują, mnożą czesto dzielą, są słodkie, kłikające, znające nasze kroki, są ...oczywiście żadnemu rodzicowi nie muszę tłumaczyć że dzieci chcą, pragną zwierzaka - przytulaka pięciominutową fanaberię nad którą teraz latam, sprzątam, daję...
Śledź bloga: RSS Dodaj do ulubionych blogów